Zawsze mnie dziwiło to wmuszanie jedzenia w dzieci. Nie chce jeść? Widocznie nie jest głodne. Ty lubisz jak ktoś w ciebie wmusza jedzenie jak nie masz ochoty? ... Początkujący Szacuny 1 Napisanych postów 1019 Wiek 40 lat Na forum 19 lat Przeczytanych tematów 9693 troche już cwicze, znam podstawy zywienia itp, lecz kiedy próbowałem osiągnąć określoną ilość gram białka na kilogram masy mój organizm nie potrafił tego przyswoić, byc może zależało to od produktów, bo mięsa za dużo nie było w nich z racji braku kasy na porządną diete i ograniczone jak sadze mozliwosci ogranizmu postanowilem brać odżywkę białkową Protein 80. Jestem typowym ektomorfikiem brałem więc 1/3 dawki dziennej wiec prawie minimalną ilość tego białka, mimo to organizm to odrzucał,(czyt. wizyty w kiblu oraz wysypka na twarzy) słyszałem ze sa roznego rodzaju uczulenia tez na białko, moze własnie takie mam? jeśli ktoś miał podobny problem nich sie wypowie lub ktoś kto sie zna z góry dziękuje PKS ''Azbest'' Legendary Gym Ekspert SFD Pochwały Postów 686 Wiek 32 Na forum 11 Płeć Mężczyzna Przeczytanych tematów 13120 Wyjątkowo przepyszny zestaw! Zgarnij 3X NUTLOVE 500 w MEGA niskiej cenie! KUP TERAZ ... Początkujący Szacuny 4 Napisanych postów 456 Na forum 20 lat Przeczytanych tematów 3076 no to zakładamy klub :) bo czytalem wczesniej posty i ludzie sie smiali ze po bialku nie wychodza przyszcze chyba ze sie bierze duzo za duzo Małymi krokami ale do celu, kiedys bede wielki :> ... Ekspert Szacuny 137 Napisanych postów 9203 Wiek 41 lat Na forum 18 lat Przeczytanych tematów 29034 moj organizm tez nie przyjmie 2g/kgmc a nawet 1g bialka zwierzecego to dla mnie za duzo... nie przejmuj sie tym, jedz ile mozesz, daj wiecej tluszczy lub wegli i cwicz - a efekty tez beda, moze troszke dluzej bedziesz budowac mase ew mozesz cwiczyc mniej intensywnie, jesli dostarczasz mniej budulca (bialka) - jak tak robie ... Ekspert Szacuny 163 Napisanych postów 12853 Wiek 34 lat Na forum 19 lat Przeczytanych tematów 43234 ... Początkujący Szacuny 1 Napisanych postów 1019 Wiek 40 lat Na forum 19 lat Przeczytanych tematów 9693 i co mam powiedziec temu lekarzowi? Pani doktor czemu nie moge jesc tyle białka ile bym chciał? PKS ''Azbest'' Legendary Gym ... Ekspert Szacuny 163 Napisanych postów 12853 Wiek 34 lat Na forum 19 lat Przeczytanych tematów 43234 tak ze masz kłopoty z trawienie białek ... Ekspert Szacuny 137 Napisanych postów 9203 Wiek 41 lat Na forum 18 lat Przeczytanych tematów 29034 lekarz powie ze tak duzych ilosci nie musisz spozywac i zebys ograniczyl ... Początkujący Szacuny 1 Napisanych postów 1019 Wiek 40 lat Na forum 19 lat Przeczytanych tematów 9693 dokładnie PKS ''Azbest'' Legendary Gym ... Ekspert Szacuny 163 Napisanych postów 12853 Wiek 34 lat Na forum 19 lat Przeczytanych tematów 43234 ... Początkujący Szacuny 1 Napisanych postów 1019 Wiek 40 lat Na forum 19 lat Przeczytanych tematów 9693 a gdzie szukać takiego dietetyka? pytanie dziecięce wiem, ale nie znam sie na tym PKS ''Azbest'' Legendary Gym ... Początkujący Szacuny 19 Napisanych postów 1002 Na forum 18 lat Przeczytanych tematów 19653 Dobrze ,że ja takich problemów nie mam . Jem g/kg i nie mam żadnych problemów z tym . ... Specjalista Szacuny 60 Napisanych postów 2713 Na forum 19 lat Przeczytanych tematów 23810 na pcozatku sa problemy z kibelkiem ale pocz asie organizm sie przyzwyczaja... SFD Team, na forum od 2002-10-05 Gdy dziecko nie chce jeść, rodzice zaczynają panikować. Ich pociecha niknie w oczach, staje się szczuplejsza. Jednak brak apetytu u dziecka nie musi oznaczać poważnej choroby. Dlaczego dziecko nie chce jeść? Kłopoty z jedzeniem mogą wynikać z tego, że dziecko nie czuje potrzeby jedzenia wielkich porcji.
Zobacz pełną wersję : Pomocy! Kotka nie chce nic jeść. mazena6616-02-2010, 06:36We wrześniu na naszą posesję zawitała kotka, strasznie wychudzona i płochliwa. Zaczęliśmy ja dokarmiać, oswajać i teraz mieszka z nami w domu. 28 stycznia została wysterylizowana. Niby wszystko jest dobrze a kot stopniowo przestawał jeść a od soboty tj. 13 lutego nie zjada nic. Przez te ostatnie dni schudła. Jak ją zachęcić do jedzenia? marta-mam niebieski dach16-02-2010, 06:39bez zwłoki udać się do weterynarza, bo to nie jest normalne, a jeśli wychudła to może być już i odwodniona, nie ma na co czekać sigma_si16-02-2010, 06:52Potwierdzam! Jak najszybciej do weterynarza! Kotu, po 3 dniach głodówki, stłuszcza się wątroba, wysiadają nerki i zwierzę umiera! Sama niedawno przez to przechodziłam z moim kotem, więc wiem, o czym mowa! :( mazena6616-02-2010, 09:32Byłam w sobotę na kontroli po zabiegu i mówiłam że prawie nic nie zjada ale stwirdził że nic jej nie jest magpie10116-02-2010, 10:33Byłam w sobotę na kontroli po zabiegu i mówiłam że prawie nic nie zjada ale stwirdził że nic jej nie jest Zmien weta! Czy z tym jedzeniem klopoty zaqczely sie po sterylce? mazena6616-02-2010, 10:47Tak. Do tej pory wręcz żarła wszystko co dostała. Przy sterylizacji weterynarz stwierdził że musi założyć szwy zdejmowane a nie rozpuszczalne gdyż jest tak otłuszczona. Ale i po sterylizacji przez pirwszy tydzień dobrze jadła. Po tygodniu musiałam ją zawieśc na badanie bo wokół szwu zrobił się biały nalot i myślałam że to ropa bo i nieprzyjemnie pachniało. Powiedział że to włóknik bo kotka zbyt intesywnie liże. Dał jakieś zastrzyki czymś pryskał, smarował i tak trzy razy właśnie ostatni raz w sobotę. Powiedział że wszystko jest dobrze. Byłam w sobotę na kontroli po zabiegu i mówiłam że prawie nic nie zjada ale stwirdził że nic jej nie jest a zbadał ją chociaż czy tak na oko to stwierdził? ja bym pojechała do innego weta, skąd jesteś? magpie10116-02-2010, 10:50Moze po sterylce cos wewnatrz sie dzieje i ja boli. Wypytaj o dobrego weta i jedz z nia, musi byc jakas przyczyna, ze nie je. Moze nie jesc jeden dzien, ale kilka dni to juz cos jest nie tak. mazenko, co z kotką, bo sie zaangazowałam w sprawę. Koniecznie zmień weta, to mus!!! wet weterynarzowi nie równy. Mojemu kotu-znajdzie dwóch weterynarzy zdiagnozowało silne zarobaczenie, dopiero trzeci trafił: zapalenie płuc. A kot kaszlał jak wariat, ąz sie dusił. :evil: mazena6617-02-2010, 09:46Mieszkam pod Olsztynem. Byłam wczoraj z kotką na pogotowiu weterynaryjnym. Pracują tam wspaniali ludzie. Dokładnie zbadali, zrobili wyniki krwi i USG. Okazało sie że kotka jest odwodniona i ma stan zapalny ale nie mogli ustalić przyczyny. Weterynarz był zdziwiony że rana po cięciu jeszcze się nie wygoiła i podejżewa że przez nią mogły dostać sie jakies bakterie do skóry. Dostała kroplówkę, jakieś zastrzyki w tym antybiotyk i dziś rano nawet trochę zjadła i najważniesze zaczęła pić. Ma jeszcze welfrom w łapce przez co całą noc pomiałkiwała i nie dała nam spać. Dzisiaj kolejna wizyta i mama nadzieję że dojdzie szybko do siebie. magpie10117-02-2010, 10:00Mieszkam pod Olsztynem. Byłam wczoraj z kotką na pogotowiu weterynaryjnym. Pracują tam wspaniali ludzie. Dokładnie zbadali, zrobili wyniki krwi i USG. Okazało sie że kotka jest odwodniona i ma stan zapalny ale nie mogli ustalić przyczyny. Weterynarz był zdziwiony że rana po cięciu jeszcze się nie wygoiła i podejżewa że przez nią mogły dostać sie jakies bakterie do skóry. Dostała kroplówkę, jakieś zastrzyki w tym antybiotyk i dziś rano nawet trochę zjadła i najważniesze zaczęła pić. Ma jeszcze welfrom w łapce przez co całą noc pomiałkiwała i nie dała nam spać. Dzisiaj kolejna wizyta i mama nadzieję że dojdzie szybko do siebie. Ciesze sie bardzo, ze jest malutka poprawa. I dla Ciebie brawa, ze nie odpuscilas i pojechalas do innego weta :) , bo przeciez moglas uznac, ze "to tylko kot". Czekam na kolejna relacje po wizycie na pogotowiu weterynaryjnym. Ciesze sie bardzo, ze jest malutka poprawa. I dla Ciebie brawa, ze nie odpuscilas i pojechalas do innego weta :) , bo przeciez moglas uznac, ze "to tylko kot". Czekam na kolejna relacje po wizycie na pogotowiu weterynaryjnym. w 100% zgadzam się z magpie101 bravo!!! i kciuki za kicię :D marta-mam niebieski dach17-02-2010, 11:22uff.. ja też bardzo się cieszę że nie odpuściłaś, przyznam, że od rana z niepokojem oczekiwałam wieści, myślę że teraz to już tylko kwestia czasu i za parę dni kotka będzie śmigała jak dawniej :) pozdrawiam ... kotkę :lol: :wink: mazenko, ciesze się, ze posunełas sprawe dalej. Oby koteczka szybko doszła do siebie. Czekam na wieści :D Głaski dla Was obydwu, dzielne dziewuszki!! mazena6618-02-2010, 06:30No i znowu mam problem. Kotak jak pisałam to przygarnięta dzikuska i złapanie jej do klatki to wielka sztuka i stres i dla niej i dla nas. Po wczorajszym zastrzyku weterynarz dał mi antybiotyk w tabletkach ale niestety z niczym nie chce go zjeść. A probowałm wszystkiego surowe mięso, pasztet, kiełbasa, konserwa. Rano o mały włos nie spóźniłam sie przez to do pracy. Czekam na wszelkoe sugestie . Inaczej znowu walka, nerwy, stres i weterynarz. A kotka nie wiem czy przez to moje usilne namawianie ale znowu nic nie zjadła. Jak dzikuska, to być może zna smak mleka. I to zimnego. Rozpuścić ( rozmiażdżony antybiotyk ) i postawić w świętym spokoju. a z masłem próbowałaś? zrób kulkę z zimnego masła, wciśnij w środek tabletkę lub ukulaj masło na tabletce (jak wolisz), włóż na trochę do lodówki lub zamrażarki żeby od razu się nie rozpuściło i daj kotce. Czy ona da sobie ją włożyć do pysia? Z boku szczęki kot ma idealną pusta przestrzeń do podawania tabletek, jedzenia w strzykawce itp. Wciśnij jej do buzi i przytrzymaj chwilę zamknięte pysio żeby połknęła. magpie10118-02-2010, 09:40Jesli podane wyzej sposoby nie pomoga to kup pipetke w aptece, rozgniec i rozpusc tabletke i "na sile" wlej jej do pyszczka przytrzymujac zeby polknela. Moja kotka też nigdy nie nabrała się na żaden ze sposobów typu :tabletka w mięsku, masełku itp. Jedyny sposobem na podanie tabletki jest ułożenie kotka na kolanach-męża, na grzbiecie (nasz wet podpowiaddał, żeby zawinąć ją w kocyk, ale nie próbowaliśmy), delikatnie przytrzymujemy łapku, otwieramy koteczce pyszczek- to zadanie męża, a ja wrzucam tabletke do pyszczka. Sposób wypróbowany, skuteczny. Czasem kotka wypluwa tablekę, a ja wrzucam jeszcze raz, aż do skutku. u nas też tylko działa wciśnięcie do dzioba i przytrzymanie mordki do czasu aż tabletka zostanie połknięta. mazena66 a jak kotka sie ma? mazena66 a jak kotka sie ma? własnie, jak? mazena6619-02-2010, 07:46Dziękuję za porady i wsparcie. Kicia ma się już lepiej ale wizyta u weterynarza była. Nie jest na tyle oswojana by ją wziąść na kolana czy na ręce więc nie ryzykujemy z wciskaniem jej czegokolwiek do pyszczka bo wszyscy chcemy mieć całe paluszki. Ale jestem zrozpaczona :( bo na mój widok ucieka bo oczywiście to ja wsadzam ją do klatki i wożę na zastrzyki a reszta domowników jest tylko do głaskania. Ale jestem zrozpaczona :( bo na mój widok ucieka bo oczywiście to ja wsadzam ją do klatki i wożę na zastrzyki a reszta domowników jest tylko do głaskania. Nic się nie przejmuj, taka reakcja jest normalna i minie, a najważnniejsze, że kotka wychodzi na prostą, reszta się ułoży :) przysmaki działają cuda :wink: mazenko, ona sie boi klatki i zastrzykow a nie Ciebie :) głaszcz ile wlezie i udowodnij jej , ze ta sama reka, która wsadza do klatki -umie pieścic. Jej, ile ja sie nameczylam zanim Tys_Paszeko mi zaufał, te wielogodzinne rozmowy.... :roll: 8) magpie10122-02-2010, 12:01I jak kotka? mazena6622-02-2010, 13:08Już dobrze. Nawet zaczęła upominać się o jedzenie. Widać po zachowaniu że dochodzi do siebie. Ale strasznie lnieje co w/g weterynarza jest skutkiem choroby a nie zbliżającej sie wiosny. Jeszcze raz dziękuję wszystkim za wsparcie. Pozdrawiam. sadzanie na kolanach i wciskanie bokiem tabletki- dobry sposób, ale uwaga na palce, kot pieruńsko drapie i gryzie, ale chciałam dodać żebyście obok ustawiały miske z mlekiem albo gestą śmeietaną, natychmiast po podaniu tabletki a może lepiej tuż przed posmarować nosek mlekiem lub śmietną, jogurtem, i odrazu tabletka, jak dobrze podana- trzeba troszkę głębiej (ale uważać żeby się nie udławił) to tabletka zostanie odrazu połknięta a kot będzie zajęty oblizywaniem mleka i tym sposobem połknie to COŚ>.. Zazdrośnica23-02-2010, 07:39ile fajnych porad :D ja poszłam na łatwiznę i łaziłam do weta na podanie tabletek :P ale fakt że miałam wtedy parę kroków do niego. ambesten25-03-2010, 16:25linienie jest oznaką wielu chorób. Najczęściej może to być robaczyca lub brak witaminy D. Mój vet zapropnował olej lniany (taki dla ludzi) po parę kropel dziennie do jedzenia. Sierść po nim nie wypada, jest gęsta i błyszcząca. Możliwe jest również, że Twój kotek teraz przebywa więcej w domu (wcześniej zapewne tylko na dworzu). W stakiej sytuacji organizm wariuje i nie wie kiedy zima a kiedy wiosna. W Olsztynie polecam klinikę weterynaryjną na uniwerku na Kortowie (24h). Tamtejsi lekarze niejednokrotnie wyciągnęli mi zwierzę z opresji (działkę mam 60 km od Olsztyna a po drodze tylko tzw. "lekarze" od krów). Pozdrawiam Na linienie pomaga olej z lososia. :wink: Olej lniany dobry jest dla ludzi, więc kotom również pomaga> Weterynarz mi o tym mówił, jak moja kotka miała problem ze sierścią. Liniała niezależnie od pory roku. Trochę się uspokoiło. Też dobra dieta pomaga kotu utrzymać zdrowy wygląd. My podajemy mięso i suchą karmę Prevital. Kot ma się dobrze. Odnośnie tabletek, też chodziłam do weta, bo nie miałam sposobu, żeby mój kot cokolwiek wziął :) Z brakiem apetytu u zwierząt można sobie bardzo prosto poradzić. Na początku należy przede wszystkim poznać przyczynę tego stanu rzeczy, a następnie ją zniwelować. Nie jeden artykuł o tym mówi. Jeden z nich można znaleźć chociażby pod adresem :spam: :cool:. Hamstergong13-10-2017, 12:29Są takie specjalne wkładaczki tabletek nie wiem jak to się nazywa profesjonalnie ale to pomaga podać. Dbaj tez o odrobaczanie bo z tego powodu kot tez może się źle czuć. Może spróbuj kocich feromonów? Nie wiem, czy o tym słyszałaś, ale to ponoć działa bardzo uspokajająco na zwierzaki. Tutaj masz dyfuzor, o którym słyszałem od znajomych :spam: , ale słyszałem, że są jeszcze inne tego typu preparaty. Przede wszystkim zapytaj też weterynarza, co o tym sądzi :) niktspecjalny01-11-2019, 06:16Moja kotka "przybłęda" liniała przez całe lato ale na jesieni się to nie skończyło. Liniała dalej i nie przybierała na wadze. Wet dał jej pastylkę na robaki. Linienie się skończyło i zaczęła przybierać na wadze. Mam jeszcze problem z jej ropiejącymi oczami. Dostała na to od weterynarza jakiś kropelki które miałem jej podawać cztery razy dziennie. Nie udało się, bo po pierwszym zakrapianiu przepadła na 3 dni i kuracja się skończyła zanim się zaczęła. Przez 10 lat jej kotka już chyba sobie poradziła.;) Ale jeśli już poruszasz ten temat to poczytaj tu : :spam: Czeszemy naszą Kolę i póki co żadnych preparatów nie się wkurzy na nas to kłacz-kuje:D okropnie. Zawsze mnie zaskakuje jak zwierzęta tak dobrze wyczuwają, że w jedzeniu znajduje się coś teoretycznie nieporządanego ;p wiem, że zwierzęta mają lepiej wyczulone zmysły, ale czasem człowiek tak kombinuje, że zmieli tę tabletke na bardzo drobno, nie wydaje żadnego zapachu, a i tak podjerzliwe stworzenie nie chce jeść, albo wypluwa pojedyncze kawałki. Ciekawe czemu postrzegają to jako coś niedobrego dla nich Powered by vBulletin™ Version Copyright © 2022 vBulletin Solutions, Inc. All rights reserved. Spolszczenie: - Polski support vBulletin
od kilku dni mam problem z moim 2-latkiem. kiedy pojawia się moment wyboru czegoś, on zachowuje się tak, jakby zmieniał zdanie co 10 sekund. dla przykładu sytuacja z dzisiaj: kładliśmy małego spać, a on powiedział, że chce pić. mąż przyniósł bidon, ale gdy podał go synowi, ten zaczął odpychać
Dziecko, które skończyło 2. rok życia to młody odkrywca, który wie, czego chce i… czego nie. Ciekawy świata, pełen energii, wiary w siebie i swoją samodzielność lubi mieć kontrolę nad czym tylko się da - nad tym, co ma na talerzu, także. To urocze, tylko co robić, kiedy wizje spożywcze malucha nie pokrywają się z rodzicielską koncepcją żywienia? Co robić, gdy 2,5 latek nie chce jeść? Scenariusze żywieniowe z 2,5-rocznym smakoszem w roli głównej bywają różne. Czasem (uff) dziecko pochłania wszystko, co mu podsuniesz. Niestety zdarzają się i takie, kiedy mała przekora nie chce jeść nic a nic, niezależnie od tego, co ląduje na talerzu. Wydziwia, kombinuje, a to chce to, a jednak nie. Jesteś rozdarta, a niechęć dziecka do jedzenia spędza ci sen z powiek. Niby sobie myślisz, że ostatecznie jest ono na tyle duże, że z głodu nie umrze (zresztą badania dowodzą, że organizm dziecka sam wie, ile jedzenia potrzebuje.). No ale z drugiej… (Czy jestem złą matką? Czy to dziecka ma prawo dobrze się rozwijać?!). Tak czy inaczej opadają ci ręce i masz dość. Co robisz? Odpuszczasz czy raczej sięgasz po swoje metody? A może od razu rzucasz się po koło ratunkowe i choć zastanawiasz się, jak długo jeszcze to wytrzymasz, smażysz jajecznicę i naleśniki, naprzemiennie, na śniadanie, obiad i kolację? Co możesz zrobić, gdy 2-latek nie chce jeść? Będąc rodzicem 2,5-latka musisz pamiętać, że jego apetyt jest nieco mniejszy niż kiedyś. Inaczej ma się sprawa z apetytem na życie – dziecko jest pełne energii i chęci do zabawy oraz odkrywania świata. Trudno się dziwić, że szkoda mu czasu na jedzenie. Poza tym odmawianie jedzenia to doskonały trening niezależności, a i świetna okazja, by wybadać granice (także wytrzymałości rodziców). Co by się jednak nie działo, zawsze warto trzymać się planu i podawać dziecku 3 większe (śniadanie, obiad, kolacja) i 2 mniejsze posiłki (2. śniadanie i podwieczorek) w ciągu dnia – wszystkie o mniej więcej stałych porach. Jeśli twoje dziecko nie jest zainteresowane tym, co mu oferujesz, nie wdawaj się w kłótnie, nie zmuszaj i nie zachęcaj do jedzenia. Jeśli możesz, daj dziecku wybór. Zapytaj, co chce zjeść, co woli. Jeśli maluch odmawia, przekomarza się, wydziwia - zakończ posiłek i temat, zabierz jedzenie. Pozwól dziecku decydować czy i ile zje. Ty decyduj o tym, kiedy i gdzie dziecko zje. Choć trudno to zrozumieć, a jeszcze trudniej zastosować, ale w temacie jedzenia warto zaufać dziecku. Czasem po prostu tak bywa, że zaabsorbowany odkrywaniem świata maluch do życia i realizacji swoich wielkich przedsięwzięć (oprócz energii kosmicznej) potrzebuje tylko mleka modyfikowanego czy naleśnika. W tej sytuacji 2-daniowy obiad z deserem to zbytek. Gdy 2,5 latek nie chce jeść tego, co mu przygotowałaś, nie kombinuj i nie serwuj kolejnych propozycji. Ucz dziecko, że wszyscy jedzą to, co mają na talerzu. Ważne jest, by nie oferować dziecku pomiędzy posiłkami żadnych nadprogramowych przekąsek (rodzice często dają dzieciom np. gęste soki przecierowe, żeby nie było głodne). Czasami dziecko nie chce nic zjeść na śniadanie, obiad czy kolację, ponieważ między posiłkami dostaje kaloryczne przegryzki. Dzieci w tym wieku nie są specjalnie łatwe we współżyciu, bywają też wybredne, a przekora to ich drugie imię. Dlatego warto postawić na różnorodne potrawy i produkty, ale raczej te, które dziecko lubi. Unikajmy posiłków znienawidzonych, choć wprowadzajmy nowe smaki. A może twoje wyobrażenia o tym, ile powinno zjadać dziecko są nieco wyolbrzymione? Nakładając dziecku jedzenie na talerz trzeba pamiętać, że to małe dziecko o małym żołądku (wielkości piąstki). Nie potrzebuje takich ilości jedzenia jak jego mama czy starszy brat. Poza tym nawet jeśli maluch je mniej niż rówieśnicy, ale jest energiczny i uśmiechnięty, nie ma powodów do niepokoju. Im dziecko starsze, tym łatwiej będzie się z nim porozumieć i ustalić zasady. Jedną z zasad, które mogą pomóc jest obowiązek spróbowania jedzenia, które dziecko ma na talerzu. Dopiero później może zdecydować, czy mu smakuje, czy nie. Dzieci w tym wieku bardzo lubią jeść samodzielnie. Dlatego nie karm malucha, a pomagaj tylko wtedy, kiedy poprosi. Podawaj dziecku jedzenie na ładnych talerzykach, daj mu własne, małe sztućce, ale pozwalaj na jedzenia rączkami. To może cię denerwować, ale prawda jest taka, że 2,5-roczniakowi trudno jest usiedzieć w jednym miejscu, także podczas posiłku. To dlatego masz wrażenie, że dziecko często się kręci, wstaje, odchodzi, wraca po kęs czy po łyk. Ono nie do końca rozumie, że odejście od stołu równa się zakończenie posiłku (choć zdecydowanie warto uczyć, że są stałe pory posiłków i że wówczas wszyscy siadają, by zjeść). Czego nie robić, gdy 2,5 latek nie chce jeść? Rodzice, zwłaszcza dzieci, którym przyklejono łatkę „niejadków”, drżą z niepokoju, kiedy tylko pojawi się temat jedzenia, a podczas posiłków wymyślają dziesiątki sposobów na wtłoczenie posiłku w dziecko. To nie jest dobre. Nawet jeśli się martwisz, nie nakłaniaj 2,5 latka, który nie chce jeść, do jedzenia, nie zmuszaj go do tego, nie oszukuj, nie obiecuj nie wiadomo czego, nie przekupuj i nie szantażuj. Nie mów „Zjedz, jeśli mamusię kochasz” lub „No zjedz za mamusię, za tatusia, za babusię…”. Głupim pomysłem jest też włączanie bajek, odgrywanie przedstawień, śpiewanie piosenek, bieganie z łyżką po całym domu, a krzyki, groźby są niedopuszczalne absolutnie. Jedzenie to tylko jedzenie, nie dorabiajmy do niego ideologii, systemu kar i nagród, opraw muzyczno-wizualnych i atmosfery napięcia. W takiej gęstej atmosferze trudno dziecku doświadczyć i przekonać się, że wspólny posiłek może być zwyczajnym, choć przyjemnym rodzinnym rytuałem. Często manipulowanie dzieckiem przynosi odwrotny skutek, a i tylko patrzeć, jak dziecko, bystry obserwator, posługując się jedzeniem, jak karą i nagrodą, będzie manipulowało rodzicami (na zasadzie: Nie zjem, bo wyłączyłaś mi bajkę. Zjem, jak mi dasz batonik). Dlaczego martwimy się, kiedy dziecko nie chce jeść? Obserwując młodych rodziców można odnieść wrażenie, że żywienie dzieci to najważniejsza kwestia na świecie. Skąd to się bierze? Na pewno z przekonań wyniesionych z domów rodzinnych i z domów babć (to jakaś nasza narodowa obsesja, karmienie dzieci). Dodatkowo rodzice żyją pod presją – tematowi żywienia poświęca się bardzo wiele uwagi, stąd trudno za bardzo nie brać sobie do serca zaleceń dietetyków w tym zakresie. Rodzice tak bardzo starają się, by jadłospisy dzieci były kolorowe, racjonalne, opracowane w każdym szczególe. Być może ty wzięłaś sobie to wszystko do serca za bardzo, stąd wyrzuty sumienia i dręczące poczucie, że nie jesteś dostatecznie idealną mamą. Dziecko z głodu nie umrze. Dlatego zaufaj mu i odpuść. I wiedz, że karmienie nie ma nic wspólnego z wyrażaniem troski i okazywaniem miłości. Jeśli twoje dziecko jest zdrowe i prawidłowo się rozwija, nie trać głowy. Jesteś dobrą mamą. A jeśli martwisz się o jego dobrostan naprawdę, odwiedź pediatrę. Niech on oceni tę sytuację.
2,5-latek nie mówi . Witam Jestem mamą Piotrusia. Niewyraźnie mówi: dziadziu, pić, nie, okno, motor, światło. Często jak chce powiedzieć jakiś wyraz to
23 stycznia 2015 176 No właśnie, kolejny raz ktoś nam chce wcisnąć, że chlebek z pełnego przemiału jest zdrowyW kwestii przeciekających jelit było już kopanie się po goleniach, czy coś takiego. Było pytanie – w ogóle ktoś może do spodu przeciekać i żyć? A gościu od testu buraczkowego, został obśmiany jak garbus, który przeszedł korytarzem metra. Śmiechom i żartom nie było końca. Co do testu buraczkowego, też mam śmieszne wolty, ale przeciekanie jelit spowodowane nieodpowiednim jedzeniem jest możliwe! Co więc może się stać, gdy treści jelitowe dostałyby się do krwiobiegu? Jak teraz coś przeżuwasz, to może przestań. Przeciekanie jednak jest możliwe, a spustoszenie dla zdrowia poważne. Wzdęcia, bóle brzucha, gazy, zmęczenie, wysypki skórne, migreny, bóle stawów, alergie, nieprzyjemne objawy psychiczne, autyzm i wiele więcej. I najbardziej szkodliwe w skutkach, czyli przewlekłe stany z nas słyszał, że pieczywo pełnoziarniste jest zdrowe, że generalnie ziarna są zdrowe Tymczasem ludzie historycznie spożywają ziarna od niedawna i szkoda, że w ogóle się na tę szamę rzucili, bowiem ziarna zawierają szkodliwe składniki pokarmowe i lektyny, mogące uszkodzić jelita. Część ziarna bogata w otrębowy błonnik, co pozwala na zachwalanie, że jemy pełne ziarno, jakże zdrowe, okazuje się, zawiera wiele szkodliwych składników pokarmowych. Istnieje znaczna liczba dowodów naukowych wskazujących, że ziarna, a także rośliny strączkowe, mogą powodować nieszczelność jelit i objawy temu towarzyszące. Bardzo często wystarczy wyeliminować ziarna, no i jeszcze rafinowane cukry z diety, na to miejsce wprowadzić fermentowane tradycyjnie pokarmy, aby zapobiec nieszczelności jelita i fatalnym problemom zdrowotnym z tym związanychCieknące jelito to sytuacja pojawiająca się z powodu rozwoju szczelin pomiędzy komórkami (enterocyty), które składają się na błonę wyścielającą ściany jelit Te małe luki pozwalają, aby substancje składające się ze strawionego pokarmu, bakterii i odpadów metabolicznych, które powinny ograniczać się do przewodu pokarmowego, jednak uciekły do krwi. Takie zjawisko nazywa się zespołem nieszczelnego jelita. Tutaj protokół testowania glutaminy w celu uszczelnienia przeciekającego jelita Wzbraniałam się, aby uwierzyć, że taka rzecz może mieć miejsce stosunkowo często, bowiem kał w krwi, wydaje się być bardzo poważną toksyną zapalną. Sądziłam, że śmiertelną. Ale okazało się, że owszem, jest, bowiem organizm przeżywa w tym czasie znaczny wzrost stanów zapalnych, ale jest to do przeżycia, a nawet cofnięcia. Układ odpornościowy zostaje zmylony, sądząc, że to jakiś najazd obcego najeźdźcy i zaczyna ten układ atakować własne ciało, jakby to ono było wrogiem. Jest to zjawisko autoagresji. Najczęściej zespół nieszczelnego jelita, jest związany z poważnymi chorobami jelit, takimi jak choroba Crohna (pisałam o nie tutaj – Choroba Leśniewskiego-Crohna, czy na pewno nieuleczalna?), wrzodziejące zapalenie jelita grubego, lub choroba trzewna, Jednak okazuje się, że nawet tak zwani zdrowi ludzie mogą mieć pewne stopnie nasilenia przepuszczalności jelit, prowadzące do różnorodnych nieprzyjemnych objawów zdrowotnych. I to wszystko można spowodować, ale na szczęście też leczyć odpowiednim na uwadze fakt, że ziarna zawierają szkodliwe składniki pokarmowe Dietetycy nawijają nam z megafonów, że ziarna (zwłaszcza pieczywo pełnoziarniste) są ważnym elementem zrównoważonej diety, i że są niezbędne, abyśmy zapewnili sobie codziennie odpowiednie składniki odżywcze i podaż chcecie się pytać Douglasa Grahama, tego od mojej 811, a jego 80/10/10? Nie ma sprawy, rozumiem, ale może zapytacie się kogoś z coraz większej liczby ekspertów, w tym dr Lorena Cordain’a, profesora na Colorado State University, czy aby nasze trzewia są przeznaczone do spożywania ziarna? A jak już, to czy nie wyrządzamy naszym jelitom krzywdy? Ziarna z tym całym swoim pakietem nierozpuszczalnego błonnika, są ostatecznie, absolutnie ubogim źródłem witamin i składników mineralnych w porównaniu do owoców i warzyw. And? No dobra, już miałam ukryć dalszą część wypowiedzi profesora Cordaina’a, bo to ostatecznie zwolennik diety Paleo, ale ujawnię, doktor dodał, „and mięsa i ryb”. Ależ ironia, jakże padają bastiony zdrowia. Ideały sięgają bruku. Chlebek pełnoziarnisty, to nie jest modelka na wybiegu? Całe ziarna dodatkowo zawierają szkodliwe składniki pokarmowe, które mogą być niebezpieczne dla zdrowia. No mówię, że modelka. Co ja tak wbijam do modelek, muszę się chyba zważyć? Po pierwsze ziarna, to są nasiona roślin, a rośliny nie wytwarzają swojego materiału reprodukcyjnego, żeby ot tak, bez walki, oddać go zwierzętom. Dlatego w ziarnach siedzi mina. Ziarna mają się rozwijać w glebie, a w trzewiach zwierzęcia muszą się zachowywać zgoła po chamsku. Bo zadaniem ziarna, nie jest dogodzenie komukolwiek, poza własnym gatunkiem. No i dochodzimy do meritum. Ziarna, w szczególności całe ziarna zwiększają prawdopodobieństwo przepuszczalności jelit. Kurde flaczek. Istnieje też coraz więcej dowodów naukowych wskazujących, że ziarna, ale także rośliny strączkowe zawierają anty-odżywcze i inne substancje, które mogą zwiększać problemy z przeciekaniem dla dociekliwych Mamy więc:Gliadyny Gliadyny są głównym białkiem immunotoksycznym, które można znaleźć w glutenie i jednym z najbardziej szkodliwych dla zdrowia. Gliadyna daje chlebkowi z pszenicy charakterystyczną ciastowatą strukturę i zwiększa wytwarzanie jelitowych zonulin białka, co z kolei otwiera luki/szczelinki w normalnie ciasnych odstępach między komórkami jelitowymi (enterocytami).Ludzie sądzą, że tylko chorzy na celiakię nie powinni kontaktować się z gliadynami, w rzeczywistości jednak może się okazać, że nietolerancja gliadyny i pokrewnych białek pszennych, jest specyficzna dla naszego gatunku, zwanego człowiekLektyny Lektyny są kluczowym mechanizmem, za pomocą którego rośliny chronią się, aby nie zostały pożarte. No i ma to sens, że największe stężenia lektyn występują w ziarnach. Bo ziarno, to dziecko rośliny, i w ziarnie pokładana jest nadzieja, na przetrwanie gatunku. Uparte zwierzęta, które jednak spożywają pokarmy zawierające lektyny, mogą narazić się na podrażnienia przewodu pokarmowego, wraz z szeroką gamą innych dolegliwości. Stopień, w jakim są wyrażone niekorzystne efekty żarcia ziaren zależy w dużej mierze od tego, jak długo dane zwierzę uważa ziarno za swoje pożywienie. Zwierzę, które nazywa się człowiek dopiero od pięciuset pokoleń szamie ziarna i fasolę w dużych ilościach i wciąż jeszcze cierpi. Znacznie bardziej, niż wiele gryzoni i ptaków, które oparły swoją dietę na żarciu ziaren tysiące pokoleń wstecz. Nie daliśmy sobie czasu na przystosowanie się do takiej szamy. Na lektyny jesteśmy narażeni przede wszystkim z jedzenia ziarna, fasoli, ale też produktów mlecznych i roślin psiankowatych, takich jak ziemniaki, pomidory i papryka Jednakże, właśnie ziarno pszeniczne (triticum aestivum), używane najczęściej do produkcji chleba ma znaczącą rolę w indukowaniu lektyny o największych niepożądanych efektach, ze względu na to, że jest to stosunkowo nowa forma pszenicy, zawierająca aglutyninę z kiełków pszenicy, czyli naprawdę groźne WGA. WGA jest po prostu fatalne. Nie będę się rozpisywać w temacie, jak doktor Mercola, albo jego zespół, bo od nich to ściągnęłam, ale uwierzcie, bo badania tego dowodzą, że WGA stymuluje syntezę pro zapalnych cytokin (neuroprzekaźników) w komórkach przewodu pokarmowego i układu odpornościowego, a to z kolei odgrywa przyczynowo skutkową rolę, w patogenezie przewlekłego zapalenia jelita WGA odgrywa rolę w rozwoju choroby trzewnej (CD), jeszcze całkowicie odmiennej niż zwykła nietolerancja glutenu Zaś neurotoksyczność WGA może przekroczyć bariery krew-mózg w procesie zwanym „adsorbcyjna endocytoza,” a już na pierwszy rzut gałki brzmi to groźnie. Z kolei pszenica, nabiał i soja zawierające wyjątkowo duże ilości kwasu glutaminowego i kwasu asparaginowego,czyni je potencjalnie ekscytotoksycznymi. Ekscytotoksyczność WGA jest patologicznym procesem, w którym kwas glutaminowy i asparaginowy powodują nadmierną aktywację receptora komórek nerwowych, co może prowadzić do uszkodzenia ja tu dziwaczne rzeczy wypisuję! Te dwa aminokwasy mogą przyczyniać się do chorób neurodegeneracyjnych, takich jak stwardnienie rozsiane, choroba Alzheimera, choroba Huntingtona i innych zaburzeń ośrodkowego układu nerwowego, takich jak epilepsja, ADD/ADHD i migreny. Okazało się też, że Cytotoksyczność WGA dotyczy również zwykłych, jak i rakowych linii komórkowych, zdolnych do wywołania albo zatrzymania cyklu komórkowego lub programowanej śmierci komórek (apoptozy). Generalnie za pomocą WGA możemy załatwiać masę kijowych spraw, jak zwiększać masę ciała, oporność na insulinę i leptynę. WGA wiąże się z łagodnymi, ale też złośliwymi guzami. Zakłóca produkcję sekretyny w trzustce, co może prowadzić do problemów trawiennych i przerostu trzustki. Na tym nie koniec, bo jest jeszcze kardiotoksyczność WGA, a także degradacja cytoszkieletu w komórkach jelitowych, narażająca nas na uszkodzenia wstawki dla wścibskich i ambitnych Jak wspomniałam na wstępie najwyższe ilości fatalnego WGA znajdują się w ziarnach pszenicy i w jej yyy … kiełkującej postaci, która jest reklamowana, jako najbardziej zdrowa ze wszystkich form. Mówiłam już dawno, że kiełki są nie ten teges. To teraz macie.♣ No i fatalny też jest cukier w kontekście przeciekania jelit. A tu tyle „zdrowych” ciasteczek z otrębami, z grubego przemiału, płatków śniadaniowych dajesz swojej progeniturze i namawiasz mężusia, i je Krystianek i Seba zbożowe wytwory z cukrem, a wkrótce jelita Twoich najdroższych zaczynają przeciekać.♣Skoro ziarna sprawiają, że nasze jelita przeciekają, to co może być antidotum? Nie zdziwicie się chyba specjalnie, gdy powiem właściwa flora bakteryjna, czyli też jedzenie Gdy przewód pokarmowy jest uszkodzony, do krwiobiegu dostają się naprawdę rzeczy nie halo, a to sieje w nim spustoszenie. Musisz wyeliminować ziarna, cukier i być może nawet rośliny strączkowe i psiankowate, gdy jest nie dobrze. A wprowadzić takie pożywienie, które jest w stanie wspierać równowagę bakterii jelitowych, czyli żywność tradycyjnie fermentowaną. Oczywiście na czele z królową fermentowanej żywności, czyli kiszoną kapustą. To jest niezbędne, aby pozbyć się nieszczelnego jelita. Prawdziwe bio jogurty kozie, kiszone ogórki i buraki, kefiry i kwas chlebowy, to jest żywność, która jest w stanie Cię uleczyć i wesprzeć zdrowie. Jedz surowe owoce i warzywa zielone i korzeniowe, oraz orzechy (wcześniej długo moczone i zlewaj wodę parę razy). Jak musisz gotować, rób to krótko.♣ Tworzę właśnie autorskie przepisy do mojego programu „Jem i … chudnę”, więc przy okazji wrzucam przepis na spartańską kolację uszczelniającą jelito, oto banalny przepis:Kapusta kiszona bio, jest meritum potrawy, więc bierzesz, tyle ile zechcesz zjeść. Mała cebulka, lub por. 2 jabłka małe bio, lub 1 1 Marchewka bioPrzyprawy: Czarny pieprz organikZajebisty dodatek: Pół awokadoSposób przyrządzania:Trzesz na tarce jabłko i marchewkę. Dodajesz posiekaną drobno cebulkę, albo małego pora. Mieszasz z kapustą. Dodajesz z połówką dojrzałego awokado. Jak ktoś się upiera, że będzie głodny, to może być jeszcze łycha ryżu bio, albo bio ziemniak ( z tych psiankowatych)Następnie pościsz 16 godzin, czyli do rana i jest spoczkoBlog nie jest jedną z tysięcy stron zawierających tylko wygodne dla siebie informacje. Przeciwnie, jest to miejsce, gdzie w oparciu o współczesną wiedzę i badania, oraz przemyślenia autorki rodzą się treści kontrowersyjne. Wręcz niekomfortowe dla tematu przewodniego witryny. Jednak, to nie hype strategia, to potrzeba. Rzuć też może gałką na to: Dobre suplementy znajdziesz w naszym Wellness SklepDisclaimer: Info tu wrzucane służy wyłącznie do celów edukacyjnych i informacyjnych, czasami tylko poglądowych, i niekoniecznie wyraża zdanie założycielki bloga, tym bardziej nigdy nie może zastąpić opinii pracownika służby zdrowia. Takie jest prawo i sie tego trzymajmy.(Visited 89 302 times, 2 visits today)
7 LATEK NIE CHCE IŚĆ DO SZKOŁY: najświeższe informacje, zdjęcia, video o 7 LATEK NIE CHCE IŚĆ DO SZKOŁY; 7 latka do szkoły
Autor: Magdalena SzewczykProblem z wypróżnianiem u dzieci pojawia się bardzo często. Najczęściej problem jest zła dieta, zbyt bogata w słodycze i tłuszcze. O zaparciach mówimy wtedy, kiedy maluch uskarża się na ból przy oddawaniu stolca lub przez kilka dni go w ogóle nie ma. Najlepszą walką ze zwalczeniem zaparć to zastosowanie diety bogatoresztkowej. Kiedy należy zacząć się martwić?O zaparciu mówimy wówczas, gdy oddawany przez dziecko stolec jest zbity, a maluszek przy jego oddawaniu męczy się lub płacze. Powodem do niepokoju mogą być również wypróżnienia rzadsze niż raz na 3 dni, plamienie bielizny, krew w kale, wzdęcia, bóle brzucha i nieprawidłowy przyrost masy ciała. Nieleczone zaparcia u dzieci mogą upośledzić pracę układu pokarmowego oraz doprowadzić do powstania zalegających w jelitach złogów. Dieta bogatoresztkowa = dieta wysokobłonnikowaJedną z najczęstszych przyczyn zaparć u dzieci jest nieprawidłowa dieta. Zbyt mała ilość błonnika, za to duża ilość tłuszczów. Mała ilość warzyw i owoców, słodkie napoje oraz duże ilości słodyczy i czekolady sprawiają, że stolce stają się zbite, a ich wydalenie jest bolesne. Z obawy przed bólem dziecko zaczyna wstrzymywać wypróżnianie, a to sprawia, że powstają u niego zaparcia nawykowe. Z tego powodu w leczeniu zaparć u dzieci zaleca się wprowadzenie diety bogatoresztkowej. Jest niezastąpionym narzędziem, bo dzięki wprowadzeniu produktów bogatych w błonnik oraz odpowiednia ilość przyjmowania płynów sprawi, że konsystencja stolca rozluźni się, przyspieszy pasaż jelitowy, a wypróżnianie stanie się łatwiejsze i mniej diety dziecka należy wkluczyć:czekoladę, kakaoczarną herbatęsłodkie napojesłodycze, ciastabiałe pieczywoczarne jagody i porzeczkiryż i kleik ryżowykasze mannęśmietanęsmażone i przetworzone potrawyDieta dziecka powinna zawierać:mleko, maślankę, zsiadłe mleko, kefirmiódwodę mineralnąśliwkowy kompotkisiel i owocowe galaretkiprzecierowe soki owocowepomidory, szczaw, rzepę, buraki, rzodkiewki, kalarepę, zielony groszek, ziemniaki, rośliny strączkowe, ogórkiagrest, poziomki, winogrona, śliwki, figi, jabłka, rodzynkikasze gruboziarniste: gryczaną, jaglaną, pęczakpieczywo z pełnego ziarna chleb razowy lub grahamotręby Dziecko na diecie bogatoresztkowej musi przyjmować także odpowiednią liczbę płynów. Ponieważ do prawidłowego działania w świetle przewodu pokarmowego, błonnik potrzebuje wody. Należy też pamiętać, że zbyt duża ilość błonnika może zaburzać wchłanianie wapnia i żelaza, dlatego koniecznie należy zadbać o odpowiednią podaż tych diecie dziecka cierpiącego na zaparcia nawykowe nie może zabraknąć:zawierających wapń - mleka, jogurtów,serków, ryb, brokuł, buraków, natki pietruszki, suszonych owoców, fig, migdałów, ziarem słonecznika, dyni oraz soizawierających żelazo - mleka, kalafiora, brokuł, pomidorów, szpinaku, ziemniaków, ryb, pełnoziarnistego pieczywa, orzechów, żółtka jaja kurzego, czerwonego mięsaZazwyczaj sama zmiana sposobu żywienia na dietę bogatoresztkową skutecznie eliminuje występowanie u dzieci twardych stolców. A to z kolei rozwiązuje u nich problem zaparć. Oczywiście, jeśli mimo zmiany sposobu odżywiania dolegliwości dziecka nie ustępują, musimy dalej szukać przyczyn występowania u naszej pociechy problemów z wypróżnianiem się. Możliwe, że zaparcia nawykowe mają podłoże emocjonalne lub nawet genetyczne. Warto też sprawdzić czy maluch nie ma problemów z hormonami tarczycy. Innymi przyczynami zaparać mogą być: niedobory żelaza, alergie, niestrawność, brak ruchu, choroby lub ogólny zły stan oraz wstrzymywanie stolca. Zdjęcie: Fotolia by © Monkey Business All rights reserved Autor Magdalena SzewczykAbsolwentka dziennikarstwa, zaczęła pisać opowiadania będąc jeszcze w szkole podstawowej. Wielbicielka motoryzacji, skoków ze spadochronem i siatkówki. Czas wolny poświęca na gotowanie, czytanie książek i rajdową jazdę. Nadmierny stres leczy pływając i piekąc ciasta. Dąży do pogłębiania swojej wiedzy, zdobywania nowych doświadczeń i umiejętności. Nie wyobraża sobie życia bez pewnego wysokiego siatkarza. Nie lubi nudy i bezczynności. W wakacje musi odwiedzić polskie morze.

Mam 2,5 letniego synka który nie mówi. wypowiada tylko słowo mama, papa. nawet tata nie mówi tylko k. 15 odpowiedzi. Mam 2,5 letniego synka który nie mówi. wypowiada tylko słowo mama, papa. nawet tata nie mówi tylko kaka a na siebie zamiast Adaś mówi też kaka. próbuje układać zdania ale tylko ze sylab kakakaka, mama papapa kokoko

Jakieś sto lat temu napisałam o biologicznych podstawach niejadkowatości (tu), obiecując wam rychłą kontynuację cyklu i wpis o sposobach na niejadka. Z tą rychłością trochę mi nie wyszło, bo ja już tak mam, że jeśli w międzyczasie wpadnie mi w ręce jakiś inny fascynujący temat to przepadło, ale mam nadzieję, że mi to opóźnienie wybaczycie. Zacznijmy jednak od złożenia wyjaśnień wszystkim, którzy aż kipią od chęci napisania w komentarzu „a po co komu sposoby na niejadka, przecież sama pisałaś, że niejdakowość jest w miarę normalna, powszechna i że zdrowe dziecko się nie zagłodzi”. Ano prawda! Zdrowe dziecko się nie zagłodzi. Rzecz w tym, że kiedy ma się na stanie dziecko dla którego jedynym akceptowalnym posiłkiem jest sucha bułka, ewentualnie suchy makaron to naprawdę można osiwieć. My wiemy, że dziecię się nie zagłodzi, bo generalnie napycha się tą bułą po czubeczek przełyku, ale nie ustajemy w próbach wprowadzenia do diety dziecka jakiś bardziej wartościowych i zbilansowanych posiłków. Wiecie białko, witaminy, minerały może nawet. Tak żeby ono nie tylko nie umarło z głodu, ale też w miarę możliwości dostarczyło swojemu ciału i rozwijającemu się mózgowi cennych składników odżywczych. Szczęśliwie niezawodna nauka i tu przychodzi nam z odsieczą i przysyła nomen omen posiłki pod postacią kilku rad, które mogą, choć wcale nie muszą 😉 pomóc w przełamaniu dziecięcego, smakowego ruchu oporu. 1. Nie poddawaj się! Z reguły jeżeli podamy jakąś potrawę/produkt kilka razy, a dziecko każdorazowo ostentacyjnie zamknie paszczę i konsumpcji odmówi, to i my się poddajemy i więcej już malcowi problematycznej żywności nie oferujemy. Tymczasem z badań wynika, że aby dziecię przekonało się, że to co rodziciele na stół rzucili nie jest trujące, obrzydliwe i może nawet warto tego spróbować musimy zaoferować dziecku daną rzecz kilkanaście, a nawet kilkadziesiąt razy. Co więcej to nie jest tak, że kilkanaście razy w skali roku czy nawet lat. Nie, to ma być kilkanaście razy w krótkim odstępie czasu. W badaniach w których udział wzięły dzieci w wieku od 2 do 6 lat wykazano, że dopiero po dwóch tygodniach stałej, codziennej ekspozycji i zachęcania dziecka do spróbowania danego produktu żywnościowego dzieciaki zaczynały go postrzegać jako coś jadalnego [1]. Innymi słowy jeżeli chcecie aby miłośnik buły zjadł makaron z brokułem to musicie go (brokuła, nie miłośnika!) konsumować codziennie przez co najmniej 2 tygodnie… Warto mieć to na uwadze i nie poddawać się po 3 próbach, tylko konsekwentnie stawiać dany produkt w tej czy innej formie na stole jako dodatek do posiłku – tak żeby sobie leżał i się dzieciowi opatrzył. Niech sobie młodzież popatrzy, powącha, poliże, ba, niech powie sto razy, że tego nie chce i nie lubi. Przyjmijcie to na klatę i nie komentując w żaden sposób, sami w tym czasie delektujcie się smakiem brokuła, bo choć hasło „przykład idzie z góry” wydaje się być wyświechtane to niestety ma pokrycie w nauce. Dzieci chętniej jędzą jeśli widzą, że rodzic pałaszuje coś ze smakiem. 2. Bądź jak panna młoda – polej wszystkim… keczupu! Kojarzycie ten zwyczaj, że w dniu ślubu kobieta powinna mieć na sobie coś nowego i coś starego? Okazuje się, że ta zasada może sprawdzać się także na talerzu niejadka. W badaniu o uroczym tytule „Poproszę keczup: znane smaki zwiększają dziecięcą chęć do spróbowania nowego pożywienia” oferowano dzieciom dwa rodzaje chrupek – jedne były maluchom znane, a drugie były kompletną nowością – wykazano, że jeśli do chrupek dodatkowo zaproponowano dzieciom specjalny i znany im wcześniej sos to maluchy zdecydowanie częściej i chętniej sięgały po nieznane im dotychczas chrupki [2]. Jakie to ma przełożenie na żywot rodzica niejadka? Bardzo prosty! Gdy już nam się dziecina ze 20 razy napatrzy na brokuła przy obiedzie, a jednocześnie wiemy, że lubi chociażby tytułowy keczup to zaoferowanie brokuła polanego keczupem powinno, w teorii przynajmniej, zwiększyć prawdopodobieństwo, że maluch brokuła zechce spróbować. Oczywiście jeśli dziecko nie lubi keczupu to może być cokolwiek innego, ważne jest li tylko to by sparować nowość z czymś co dziecko akceptuje, zna i w miarę chętnie konsumuje. Tylko pokombinujcie tak żeby to coś lubiane od dawna było właśnie jakimś sosem albo dodatkiem w miarę neutralnym smakowo, bo jak zestawicie brokuła z ukochanymi frytkami berbecia to nie ma się co oszukiwać – brokuł zostanie, a dziecię wciągnie tylko frytki. Tak, to też udowodnili naukowo [3]. 3. Osłodź gorycz. Cukier cieszy się raczej złą sławą wśród rodziców, tymczasem sięgnięcie po słodycz może nam pomóc przełamać dziecięcy opór do jedzenia rzeczy o gorzkim, kwaśnym czy innym nielubianym posmaku. W eksperymencie w którym udział wzięły dzieci w wieku od 2 do 5 lat wykazano, że jeżeli przy pierwszych próbach podania posłodzono dzieciakom sok grejpfrutowy, to dzieci były później znacznie bardziej skłonne do polubienia i zaakceptowania kwaśnego i już niedosładzanego smaku soku grejpfrutowego [4]. Podobne efekty uzyskano w badaniu w którym przy pierwszych ekspozycjach dzieciom nieco osładzano warzywa [5]. Ja zresztą w podobny sposób nauczyłam moje dzieci pić wodę – stopniowo coraz bardziej rozcieńczając soki. 4. Poślij dziecię do przedszkola (najlepiej niekoedukacyjnego) Pierworodna w pierwszych dniach przedszkola jadła niewiele, a w zasadzie nic. Z upływem czasu zaczęła jednak zjadać ziemniaki, ryż, potem łykać parę łyżek zupy, a po kilkunastu tygodniach pałaszowała większość warzyw, a czasem nawet mięso i ryby! Był to spory zwrot w nawykach żywieniowych dziecka, które przez poprzednie lata życia jadło głównie suchy chleb. Podobny zwrot obserwowało zresztą wielu znajomych rodziców debiutujących przedszkolaków oraz, a jakże, naukowcy. Wykazano bowiem, że dla przedszkolaków największy wzór do żywieniowego naśladowania stanowią… inne dzieci w zbliżonym wieku. Maluchy preferowały i wybierały dania, które jadły inne dzieciaki, przy czym dziewczynki wolały wzorować się na dziewczynkach, a chłopcy na chłopcach [6]. Jeżeli chwilowo nie macie możliwości podesłania dziecka do przedszkola na obiad to może uda się wam chociaż od czasu do czasu zjeść posiłek ze znajomym dzieckiem, który ma nieco bogatszy repertuar smaków niż wasza latorośl. 5. Zrób koktajl i upiecz kartofla Sporą część niejadków stanowią dzieci, które mają z jedzeniem problemy typu sensorycznego, to znaczy nie pasuje im konsystencja danego pożywienia [7]. Ja sama byłam i nadal jestem niejadkiem tego typu – nie jem chociażby żadnych owoców. Owoce w zwyczajowej, takiej prosto z drzewa formie od zawsze powodują u mnie odruch wymiotny i prędzej się zagłodzę niźli skalam swoje podniebienie truskawką, ale jeśli ktoś zrobi mi z tej truskawki koktajl i zmieli ją tak żeby nie było czuć jej struktury to okazuje się, że truskawa odgrywa na moich kubkach smakowych wyborną symfonię. Podobnie jest z jabłkiem i pomarańczą – nie toleruję ich w klasycznej formie, ale już klarowny 100% sok wypiję duszkiem. Biada jednak jeśli w szklance soku znajdę choć ślad miąższu owocowego – wtedy klękajcie narody i ratujcie się współbiesiadnicy. Sprawdźcie czy u waszych dzieci nie ma podobnej zależności. Może jabłko prosto z drzewa nie przejdzie, ale jeśli je przerobicie na konfiturę i podacie na ukochanej bułce, to kto wie? A może ziemniaki okażą się zjdaliwe jeśli je upieczecie zamiast zwyczajowego tłuczenia na puree czy podawania w formie ugotowanych kawałków? Czasem przetworzenie i zmiana konsystencji naprawdę może zdziałać cuda. Przy czym może nie znaczy, że musi. Ja większości owoców nie toleruję w żadnej formie i nie ma znaczenia czy są to kawałki w cieście, koktajl czy najpyszniejszy sok świata – żadna siła nie zmusi mnie do przyjęcia gruszki, jagód czy innej śliwki w płynnej czy stałej formie. Ba! Są takie owoce, których nawet nie można spożywać w mojej obecności. Wiem, że jest to dla niektórych z was dziwne, ale ja naprawdę nie potrafię tego przełamać, a jestem dużą i w miarę trzeźwo myślącą istotą. O ileż trudniejsze musi to być dla małego człowieczka. Dlatego jeśli maluch ma tego typu problemy, to nawet jeśli są one dla was totalną abstrakcją postarajcie się wznieść na wyżyny zrozumienia i empatii – nie bagatelizujcie jego odczuć, nie wyśmiewajcie, nie mówcie, że wymyśla. On tego nie robi na złość i z premedytacją, on po prostu tak ma. I możecie mi wierzyć – dla niego jest to jeszcze trudniejsze niż dla was. 6. Bądź kreatywny, baw się jedzeniem! Zabawa jest dobra na wszystko i warto wykorzystać ją także w trakcie posiłków. Wykazano, że dzieci w wieku wczesnoszkolnym chętniej i częściej sięgają po zdrowe jedzenie jeśli ma ono wyczesane nazwy. Nazwanie marchewki marchewką albo warzywem dnia, nie zachęcało do jedzenia, ale już nadanie marchewie mocy nadprzyrodzonych i nazwanie jej marchewą, która niczym Superman ma wzrok rentgenowski sprawiało, że dzieci chętnie po nią sięgały [8]. Zabawę zresztą generalnie można wykorzystać do obejścia neofobii i zachęcenia dziecka do spróbowania nowości. Można bawić się w zgadnij co to, czyli najpierw dziecko zawiązuje oczy rodzicowi i daje mu do spróbowania kawałki jedzenia, a potem rodzic i dziecko zamieniają się rolami. Można pobawić się w co bardziej chrupie albo co jest najsmaczniejsze przygotowując 3-4 kawałki warzyw/owoców/czegokolwiek i próbować, a potem razem z dzieckiem zastanawiać się jak to uszeregować. Jeśli dziecko nie będzie chciało skosztować danego produktu to odpuście i nie naciskajcie – nic się nie stało, ale jeśli spróbuje to właśnie zrobiliście pierwszy, najtrudniejszy krok. 7. Nie zmuszaj! Jak nie zjesz to nie dostaniesz deseru. Zjedz, bo nie urośniesz. Jeszcze trzy łyżeczki, bo jak nie to się pogniewamy. Nie pójdziesz się bawić dopóki nie zjesz wszystkich warzyw. Za mamusie nie zjesz? Zmuszanie dziecka do jedzenia to dość powszechna forma radzenia sobie z niejadkami. Niemniej badacze są zgodni co do tego, że zmuszanie do jedzenia prowadzi wyłącznie do tego, że dziecko nie dość, że je mniej, to jeszcze jest bardziej wybredne, a jakby tego było mało kształtuje sobie przez to złe nawyki żywieniowe. Stwierdzono, że im większa presja jedzenia ciąży na dziecku tym je ono mniej warzyw i owoców, a więcej niezdrowych przekąsek [9]. W eksperymencie w którym podano dzieciom w wieku 3-5 lat zupę, wykazano z kolei, że zdecydowanie więcej zjadły te dzieci na których nikt nie wywierał presji jedzenia [10]. Wykazano też, że negatywne konsekwencje zmuszania dziecka do jedzenia obserwowane są nawet wiele lat później – studenci, na których w dzieciństwie wywierano presję i zmuszano do jedzenia pewnych konkretnych rzeczy, często unikali tych potraw/pokarmów w dorosłości [11] Ja i moja niechęć do owoców stanowimy tu zresztą doskonały przykład. Kiedy byłam mała wszyscy wmawiali mojej mamie, że jak nie zacznę tych parszywych owoców jeść to niechybnie zemrę na szkorbut. Przerażona wizją mego rychłego zgonu mama w dobrej wierze stawała na głowie by w czasach pustych półek sklepowych znaleźć dla mnie jakieś owoce, po czym w mniej lub bardziej wysublimowany sposób wywierała na mnie presję zjedzenia tychże wiktuałów. Zawsze kończyło się to tak samo – odruchami wymiotnymi przy każdej próbie konsumpcji. Zostało mi tak do dziś. Przy czym żeby było jasne nikt mnie nie zmuszał w jakiś brutalny sposób, nie karał, nie bił, nie stawiał do kąta, nie krzyczał. Nie, po prostu ciążyła nade mną presja typu zjedz żeby być zdrową. Innymi słowy stosowano ten sam wybieg, który w dobrej wierze stosuje spora część rodziców. Dlatego pamiętajcie – zmuszając dziecko do tego by zjadło brokuła być może wygracie bitwę, ale to tylko chwilowy triumf, bo z dużym prawdopodobieństwem przegracie wojnę. 15 lat później zwyciężą bowiem złe nawyki żywieniowe, a awersja do brokuła odezwie się dokładnie w tym momencie w którym dziecko będzie mogło samodzielnie podjąć decyzję typu: zjeść frytki czy warzywa. 8. Nie zmuszaj! Tak tylko przypominam. Zmuszanie do jedzenia nie działa, raczej szkodzi. 9. Wyluzuj, ale bądź czujny Nikt nie da wam gwarancji, że powyższe sposoby skłonią dziecko do zjedzenia czegoś ponad suchą bułę. Statystyka sugeruje, że jest na to szansa, ale jeśli się nie uda to nie panikujcie. Przeczytajcie wtedy raz jeszcze wpis o podłożach niejadkowatości i neofobii i przyjmijcie do wiadomości, że dla większości dzieci jest to normalny i jedynie przejściowy etap rozwoju. Zatem jeśli dziecko zachowuje się normalnie, ma prawidłowe wyniki, nie chudnie w oczach, a pediatra nie ma zastrzeżeń do jego stanu to odetchnijcie głęboko i postarajcie znaleźć sobie jakiś inny powód do rwania włosów z głowy. Przy okazji przyjmijcie też sobie do wiadomości, że waszą rolą nie jest zrobienie absolutnie wszystkiego by dziecko zjadło zbilansowany posiłek i zostawiło pusty talerzyk. Waszą rolą jest zaoferowanie dziecku możliwości zjedzenia zbilansowanego i zdrowego posiłku, ale już rolą dziecka pozostaje zdecydowanie czy, co i ile z tego posiłku wybierze i zje. Pozwólmy dzieciom decydować o pojemności ich osobistych żołądków, pozwólmy im nauczyć się odczytywać sygnały głodu i sytości wysyłane przez ich własne organizmy. Pozwólmy im lubić ser, ale nie lubić szynki, zupełnie tak jak pozwalamy lubić żółty i nie lubić niebieskiego. Niemniej jednak pozostańmy w tym wszystkim czujni – umiarkowana lub ekstremalna forma niejadkowatości – może wiązać się z nasilonym poziomem leków i objawów depresyjnych kilka lat później, a przynajmniej takie wnioski płyną z badania opublikowanego w Pediatrics w którym pomiędzy drugim a szóstym rokiem życia śledzono losy 900 dzieci [12]. Nie oznacza to jednak, że niejadkowość powoduje lęki i depresję. Nie, to działa raczej w drugą stronę, sugerując, że ta co mocniejsza forma niejadkowatości może być jednym z sygnałów alarmowych ostrzegających przed tym, że dziecko może być chociażby bardziej podatne na stany lękowe. Dlatego warto być w takim wypadku czujnym by w miarę możliwości szybko interweniować i pomóc dziecku. Co jasne nie każdy ekstremalny Tadeusz niejadeusz skończy ze stanami lękowymi. Niektórym nic nie będzie. Mnie na przykład nic nie jest. A ja byłam naprawdę ekstremalnym Tadeuszem – te owoce to tylko mały wycinek mojej historii. Pierworodna też była ekstremalna, ale się naprawiła. W naprawie pomogło jej na pewno to, że matka odpuściła i przestała wokół każdego posiłku tworzyć atmosferę typu „rany, ona znowu nic nie zje, zęby jej pewnie od tego wylecą, z czego ona ma rosnąć i siły brać?”. Wyluzujcie, pokażcie dziecku, że jedzenie jest dla WAS przyjemnością, bo jeśli ono widzi, że w trakcie posiłku jedynym co was zajmuje jest to czy ono coś zje i ogólnie panuje jakaś taka napięta atmosfera, to jak ma niby biedaczysko zauważyć, że jedzenie jest naprawdę fajną sprawą?
y6iy0b3. 355 5 136 419 134 420 116 393 97

2.5 latek nie chce jesc